Podziel się artykułem

Submit to FacebookSubmit to Google PlusSubmit to TwitterSubmit to LinkedIn

Gdańsk, dzień 2.

Pierwsze kroki skierowaliśmy na stację SKM. Pociągi odchodzą co 15 minut, polecam ten środek transportu chociażby ze względu na brak konieczności szukania miejsca parkingowego i oczywiście można skosztować regionalnych piw.

W Gdańsku po wyjściu z dworca ruszyliśmy w stronę Długiego Targu i Ratusza Głównego Miasta. Jak wszyscy wiecie mam paniczny lęk wysokości. Przy kasie z naszego powodu było niewielkie zamieszanie. Stanąłem przed życiową decyzję. Czy z wieżą czy bez. Wybrałem opcję "Z", już chwilę później będę żałować tej decyzji :) Wchodząc do muzeum mamy możliwość cofnięcia się w czasie - nie tylko poprzez obcowanie z wiekowymi eksponatami - umożliwia nam to również ławeczka z tłem zrobionym ze zdjęcia z początku XX wieku. Zwiedziliśmy całą ekspozycję stałą oraz wystawę "GALLIPOLI 100 LAT PO BITWIE" wspomnienie największej operacji desantowej I Wojny Światowej.

Kolejnym punktem programu Fontanna Neptuna z obowiązkowymi zdjęciami i lody ... ulubione lody o smaku Guma Balonowa :) Wybiło południe po za miarowo wybijanymi godzinami udało się usłyszeć hymn Polski.

Udaliśmy się na pieszo w stronę Centralnego Muzeum Morskiego. Wybrana przez nas opcja na pieszo nie jest godna polecenia (trzeba przejść przez 2 mosty oraz minąć marinę). Prom "Motława" za skromną opłatą w ciągu kilku minut przewiezie nas z jednego na drugi brzeg (na dziś cena 1,50zł  rejs co 15 min). Muzeum wielkie, olbrzymie, dla mnie bomba, ciut innego zdania były moje dziewczyny :) Kolejny raz w naszych (polskich) muzeach zaskoczyła mnie pozytywnie obsługa. Każda napotkana osoba z chęcią udzielała rad jak zwiedzać oraz na co szczególnie zwrócić uwagę. O ile fragmenty łodzi nie zrobiły wielkiego wrażenia, to rekonstrukcja pokładu liniowca już tak. Multimedialna gra z armatą, dyby w które możemy zostać zakuci, ruchome modele statków i chyba najbardziej widowiskowy ruchoma makieta unosząca z dna wrak statku - bomba.

Statek "Sołdek" oraz wystawa "Matki i Statki" maszynownia, mała i ciasna dla mnie stanowiła duże wyzwanie aby się w niej poruszać, nam było przyjemnie gdy kotły były wygaszone. Klara dzielnie zniosła ciągłe wchodzenie i schodzenie po schodach. Zaskoczyła mnie gdy stanęła przy sterze mówiąc, że to kierownica statku.

Prom "Motława" i powrót na drugą stronę.

Obiad zjedliśmy w Smażalni na statku Oskar. Wystrój nie powala, bujanie znośne i dodaje klimatu. Jedzenie dobre, nawet bardzo. Niestety rachunek na koniec zabójczy (2x dorsz z frytkami i surówkami + 2x piwo = 91zł). Ogólnie drugi raz bym tu nie zawitał.

Po zejściu na "stały" ląd i przyzwyczajeniu błędnika to twardej gleby ruszyliśmy do Żurawia. Schody stanowiły jedyny problem. Reszta fajnie.

Wracając w stronę dworca PKP weszliśmy na chwilę (dosłownie 3 min) do Bazyliki Mariackiej. Kilka lat temu byliśmy na wieży, a dziś już kilka razy byliśmy kilkanaście metrów nad ziemią więc starczy :) obejrzeliśmy obraz "Sąd Ostateczny".

Chwilę później pociąg dostarczył nas do Sopotu. Krótka chwila na odświeżenie się i ruszyliśmy w stronę plaży. Oczywiście obowiązkowy gofr, kocyk i chwila leniuchowania. Powrót przez Monciak.

Z początkowej listy pominęliśmy :

  • Dwór Artusa
  • Dom Uphagenów
  • Gdańsk Oliwa - Park im. Adama Mickiewicza
  • Pałac Opacki
  • Palmiarnia.

You have no rights to post comments