- Szczegóły
- Opublikowano: 01 lipiec 2015
- Poprawiono: 04 lipiec 2015
- Utworzono: 01 lipiec 2015
Gdańsk, dzień 2.
Pierwsze kroki skierowaliśmy na stację SKM. Pociągi odchodzą co 15 minut, polecam ten środek transportu chociażby ze względu na brak konieczności szukania miejsca parkingowego i oczywiście można skosztować regionalnych piw.
W Gdańsku po wyjściu z dworca ruszyliśmy w stronę Długiego Targu i Ratusza Głównego Miasta. Jak wszyscy wiecie mam paniczny lęk wysokości. Przy kasie z naszego powodu było niewielkie zamieszanie. Stanąłem przed życiową decyzję. Czy z wieżą czy bez. Wybrałem opcję "Z", już chwilę później będę żałować tej decyzji :) Wchodząc do muzeum mamy możliwość cofnięcia się w czasie - nie tylko poprzez obcowanie z wiekowymi eksponatami - umożliwia nam to również ławeczka z tłem zrobionym ze zdjęcia z początku XX wieku. Zwiedziliśmy całą ekspozycję stałą oraz wystawę "GALLIPOLI 100 LAT PO BITWIE" wspomnienie największej operacji desantowej I Wojny Światowej.
Kolejnym punktem programu Fontanna Neptuna z obowiązkowymi zdjęciami i lody ... ulubione lody o smaku Guma Balonowa :) Wybiło południe po za miarowo wybijanymi godzinami udało się usłyszeć hymn Polski.
Udaliśmy się na pieszo w stronę Centralnego Muzeum Morskiego. Wybrana przez nas opcja na pieszo nie jest godna polecenia (trzeba przejść przez 2 mosty oraz minąć marinę). Prom "Motława" za skromną opłatą w ciągu kilku minut przewiezie nas z jednego na drugi brzeg (na dziś cena 1,50zł rejs co 15 min). Muzeum wielkie, olbrzymie, dla mnie bomba, ciut innego zdania były moje dziewczyny :) Kolejny raz w naszych (polskich) muzeach zaskoczyła mnie pozytywnie obsługa. Każda napotkana osoba z chęcią udzielała rad jak zwiedzać oraz na co szczególnie zwrócić uwagę. O ile fragmenty łodzi nie zrobiły wielkiego wrażenia, to rekonstrukcja pokładu liniowca już tak. Multimedialna gra z armatą, dyby w które możemy zostać zakuci, ruchome modele statków i chyba najbardziej widowiskowy ruchoma makieta unosząca z dna wrak statku - bomba.
Statek "Sołdek" oraz wystawa "Matki i Statki" maszynownia, mała i ciasna dla mnie stanowiła duże wyzwanie aby się w niej poruszać, nam było przyjemnie gdy kotły były wygaszone. Klara dzielnie zniosła ciągłe wchodzenie i schodzenie po schodach. Zaskoczyła mnie gdy stanęła przy sterze mówiąc, że to kierownica statku.
Prom "Motława" i powrót na drugą stronę.
Obiad zjedliśmy w Smażalni na statku Oskar. Wystrój nie powala, bujanie znośne i dodaje klimatu. Jedzenie dobre, nawet bardzo. Niestety rachunek na koniec zabójczy (2x dorsz z frytkami i surówkami + 2x piwo = 91zł). Ogólnie drugi raz bym tu nie zawitał.
Po zejściu na "stały" ląd i przyzwyczajeniu błędnika to twardej gleby ruszyliśmy do Żurawia. Schody stanowiły jedyny problem. Reszta fajnie.
Wracając w stronę dworca PKP weszliśmy na chwilę (dosłownie 3 min) do Bazyliki Mariackiej. Kilka lat temu byliśmy na wieży, a dziś już kilka razy byliśmy kilkanaście metrów nad ziemią więc starczy :) obejrzeliśmy obraz "Sąd Ostateczny".
Chwilę później pociąg dostarczył nas do Sopotu. Krótka chwila na odświeżenie się i ruszyliśmy w stronę plaży. Oczywiście obowiązkowy gofr, kocyk i chwila leniuchowania. Powrót przez Monciak.
Z początkowej listy pominęliśmy :
- Dwór Artusa
- Dom Uphagenów
- Gdańsk Oliwa - Park im. Adama Mickiewicza
- Pałac Opacki
- Palmiarnia.